ODTWARZACZ ONLINE: słuchaj 1, słuchaj 2, WinAmp

Na zakończenie zmagań w fazie wstępnej mistrzostw Europy, reprezentacja Polski wygrała w Aarhus z Rosją 24:22 (10:14). Po fatalnej w wykonaniu Biało-czerwonych pierwszej w połowie, mało kto wierzył w końcowy sukces, ale po przerwie zobaczyliśmy zupełnie odmienioną drużynę. Tym zwycięstwem Polacy zapewnili sobie awans do drugiej rundy turnieju z dwoma punktami na koncie!  

Na rozgrzewce z głośników popłynęła „Bałkanica” zespołu Piersi, atmosfera w hali była znakomita, nie mogło być inaczej skoro w połowie wypełnili ja polscy kibice. W wyjściowym składzie naszego zespołu nastąpiła jedna zmiana, na lewym skrzydle Adama Wiśniewskiego zastąpił Przemysław Krajewski.

Jako pierwsza w polskich szeregach zapunktowała prawa strona, wynik otworzył ze skrzydła Jakub Łucak, gole numer dwa i trzy to dzieło Krzysztofa Lijewskiego. Rosjanie odpowiedzieli trafieniem Pavla Atmana i po trzech minutach Polacy prowadzili 3:1.

W hali NRGi Arena dało się słyszeć gromkie „Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie”, kibiców z Rosji w zasadzie w ogóle nie dało się zauważyć. Rywale, którzy przyjechali do Danii bez czterech zawodników z podstawowej siódemki, nie zamierzali jednak łatwo się poddawać i cały czas trzymali kontakt bramkowy z Biało-czerwonymi.

Nie sposób nie pochwalić Sławomira Szmala, nie minęło dziesięć minut gry a polski bramkarz już miał na koncie cztery znakomite interwencje. Niestety nieskuteczne ataki jego kolegów po drugiej stronie boiska sprawiły, że było tylko 5:4.

Karola Bieleckiego trzy razy z rzędu zatrzymał Igor Levshin, na listę strzelców wpisali się Konstantin Igropulo oraz Atman i teraz to Rosjanie byli o jedno oczko do przodu (5:6). Ich gokiper kontynuował swój koncert notując dwie kolejne obrony, w tym w sytuacji sam na sam z Lijewskim. Skuteczność Biało-czerwonych w ataku spadała w zastraszającym wręcz tempie. Trener Michael Biegler poprosił o czas, nasz zespół stracił pięć goli z rzędu i przegrywał już 5:8.

Po wznowieniu na placu gry pojawili się Wiśniewski, Michał Szyba i Bartłomiej Jaszka. Niemoc Polaków w ofensywie przełamał w końcu ten ostatni, zaskoczył Levshina po ładnym rzucie z biodra. Po chwili na lewym rozegraniu pojawił się też Michał Jurecki.

Gra Rosjan w ataku opierała się w tym fragmencie na Sergieju Gorboku, dwie bramki rozgrywającego pozwoliły im utrzymać prowadzenie. Fatalnie, w porównaniu z pierwszymi dwoma meczami, spisywała się nasza defensywa, w którą rywale wchodzili jak w masło, raz po raz punktując z dystansu lub z lewego skrzydła.

Tymczasem pod rosyjską bramką trwał festiwal nieskuteczności, od niecelnego rzutu swój udział w turnieju rozpoczął też Patryk Kuchczyński, który w nocy dołączył do kolegów, zastępując kontuzjowanego Roberta Orzechowskiego.

Na odrobinę ciepłych słów zasłużył tylko Szmal, którego interwencje uchroniły nas od blamażu, po 30 minutach Polska przegrywała z Rosją 10:14.

Start drugiej połowy wlał w serca polskich kibiców odrobinę nadziei, gole kolejno: Piotra Chrapokowskiego, Kuby Łucaka oraz Kamila Syprzaka sprawiły, że zrobiło się „tylko” 13:14. Spotkanie niemalże zaczynało się od początku, a diametralna odmiana polskiej drużyny powyjściu z szatni stawała się w tym turnieju tradycją.

Po upływie sześciu minut i golu Chrapkowskiego po kontrataku było po 16! I trener rywali Oleg Kuleszow natychmiast poprosił o czas. Kluczem do sukcesu był diametralna zmiana naszej postawy w obronie, nagle Rosjanie nie mieli nawet centymetra wolnego miejsca i nie mogli znaleźć sposobu na odmianę tego jakże niekorzystnego dla siebie obrotu spraw.

Nasza skuteczność w ataku wciąż pozostawiała wiele do życzenia, ale cóż z tego skoro między słupkami mieliśmy fenomenalnego Szmala, który w kolejnych akcjach gasił zapał rosyjskich atakujących. Na kwadrans przed końcem Polacy prowadzili 19:16, a biorąc pod uwagę tylko drugą część meczu 9:2! Ręce same składały się do oklasków, polscy fani szaleli!

Tymczasem Biało-czerwoni kontynuowali swój koncert, Levshina pokonali Łucak i dwukrotnie Jaszka, do końca pozostawało dziesięć minut, nasza przewaga była już bardzo wyraźna (22:17). Kapitan naszej drużyny Sławek Szmal, był po prostu fenomenalny, spiker nauczył się chyba doskonale wymawiać jego nazwisko, bo musiał to robić niemal przy każdej ofensywnej akcji Rosjan…

W końcówce Polacy kontrolowali wynik meczu i pewnie dowieźli przewagę do ostatniego gwizdka. Polska – Rosja 24:22, Biało-czerwoni w kolejnej rundzie mistrzostw Europy z dwoma punktami na koncie!

POLSKA – ROSJA 24:22 (10:14)

POLSKA: Szmal, Wyszomirski – Jaszka 3, Lijewski 4, Bielecki, Wiśniewski 2, Jurecki B. 2, Jurecki M. 3, Grabarczyk, Jurkiewicz 1, Syprzak 1, Łucak 4, Krajewski 1, Kuchczyński, Szyba, Chrapkowski 3.